125p z 90 roku, czerwony, 1500 (Fiatowskie na łańcuszku)
Moja miłość do tego fiata (a tak naprawdę do tego konkretnego egzemplarza, bo choć aut mam na chwilę obecną chyba z sześć, to innego 125p nie planuję.) wzięła się w dość nie planowany sposób. Mój dziadek miał kiedyś Fiata, w wieku kilku lat posadził mnie za kierownicą malucha na drodze publicznej. Malucha próbowałem kiedyś nabyć, ale się nie zmieściłem

Polonez okazał się fajnym "trzecim" autem, zapasowym, po okolicy domu rodzinnego (studiuję ponad 350km dalej), ale, wysokie spalanie (do 14 litrów, uszkodzony termostat) nie pozwalało na zbyt wiele. w Lipcu '16 moja ówczesna dziewczyna zapragnęła spełnić swoje odwieczne marzenie. Pojechaliśmy, obejrzałem, kupiłem z myślą "co mi szkodzi, to nie dla mnie". Fiatem 90 kilometrów wracałem Ja... I się zakochałem. Pompa hamulcowa nie działa poprawnie i momentami niemal nie hamował. Był rozklekotany, brzydki... idealny. I tak na dwa tygodnie zostałem jedynym użytkownikiem Fiata z uwagi, że "nie hamuje za dobrze, jeszcze coś się stanie" Zrobiłem nim wtedy jakiś tysiąc kilometrów. Fiat odjechał, drogi się rozeszły. Bo drodze, zaliczył jeszcze uderzenie w bramę przez nieumiejętny i niereformowalny styl jazdy jego właścicielki.
z początkiem marca tego roku, dowiedziałem się, że fiat jest na części, i niebawem się skończy ubezpieczenie - Pójdzie na złom.
I niewiele myśląc, nabyłem czerwonego potwora (w o wiele gorszym stanie, niż kiedy pierwszy raz wpadł w moje ręce) za całe 1450zl z dowozem niemal pod dom.
Od marca wymieniam w nim wszystko co wymiany wymaga (prócz blacharki, która jeszcze z miesiąc poczeka na wysoki połysk) świece, kable, 4 lampy, migacze, różne drobne pierdółki.
Od połowy kwietnia używam go na co dzień jako główne auto, gdyż wszystko inne z nieznanych przyczyn się tajemniczo wykruszyło, bo łożysko, bo dużo pali, bo to, bo tamto. I jakoś tak lecą te kilometry, bo studiuję w Krakowie, i śmiga dzielnie 130 na godzinę po autostradzie.
Silnik fiatowski, z lpg, most jugosłowiański. Przeszedł miesiąc temu legalny przegląd, ma dobrą podłogę i dobre progi. Nie planuję się go pozbywać przez najbliższe 30 lat

Ostatnio chodził mi po głowie, zakup przyczepki i jakoś tak wyszło, że fiat z niewiadowem jedzie w tym roku na woodstock. Więc czas na zrobienie blacharki to jakieś 47 dni. Ale spokojnie zdążę, Błotniki, pas przedni, i wszystko co niezbędne są już w garażu i czekają na wolny tydzień.

Po zakupie, wraz z moim poldkiem, stał przez pewien okres na parkingu pod domem znajomej.



[url=http://www.fotosik.pl/zdjecie/21ebe07e87c57056]
