DZięki ale zdjecia robił kumpel
moje "wypociny" przedstawie dalej ponieważ kanta mam juz cztery wiosny a kazda przynosiła jakieś zmiany

Ogólnie przedstawie krótką historie dlaczego kant.
Jeszcze za czasów podstawówki (czyt. dawno dawno temu) w mojej okolicy stał w zaroślach na ogrodzonej działce stary pordzewiały 125p rok około 77 może 78, nigdy nie byłem nim specjalnie zainteresowany do momentu zakupu mojego współczesnego daily cara o słusznym napędzie RWD.
Patrząc jak Fiat rdzewieje postanowiłem odszukać właściciela i odkupić od niego 125p.
Właścicielem okazał się niedaleko mieszkający gość , więc czym prędzej umówiłem się na oględziny w międzyczasie dając cynk kolegą że planuje odbudować Fiata.
Bliższe oględziny wyciszyły mój entuzjazm- kant był totalną ruiną a kwota którą żądał właściciel absurdalna!
W miedzyczasie kolega który słyszał że poszukuje "zdrowej" bazy zadzwonił że znalazł dawce by ewentualnie poszczepić dwa fiaciki i zbudować upragniony egzemplarz.
Załamany ale jednak zainteresowany drugim egzemplażem postanowiłem oglądnąć MR-a.
Widok który utkwił mi w pamięci pozostanie chyba do końca życia
Fiat stał przykryty miękką tkaniną w ogrzewanym zaciemnionym garażu umyty i utrzymany w stanie BARDZO DOBRYM!
Właścicielką okazała się miła Pani która odziedziczyła Fiata po dziadku który zmarł.
Samochód od dłuższego czasu wyjeżdzał raz w roku na przegląd techniczny stąd jego znikomy przebieg oraz oreginalna folia na podłodze.
Podczas rozmowy właścicielka która chętnie chciała się pozbyć Fiata opowiadała nam że nie przypomina sobie dnia by kancik stał kiedykolwiek na deszczu o śniegu nie mówiąć.
Użytkowany był tylko w słoneczne dni na dojazdy starszego Pana do kościoła.
Zapadła szybka decyzja o zakupie i broń Boże żadnych modyfikacjach blacharskich tego egzemplarza.
Podczas 2-tygodniowego oczekiwania na Fiata (sprawy spadkowe) czekałem na niego zaniepokojony dzwoniąc po chwile do właścicielki "czy mogę już przyjechać"
Czułem się jakbym odbierał z salonu nowy samochód
