Od lat do swojego przyszłego dużego fiata podchodziłem odpowiedzialnie. Jako uczeń i student nie chciałem skończyć z odwróconymi od siebie bliskimi, bez pieniędzy, z rozgrzebaną skarbonką którą muszę trzymać na powietrzu, na którym zniszczała by mi raz-dwa. I ktoś się pewnie zdziwi, że swojego fiata kupiłem dopiero w październiku zeszłego roku, ale tak się kończy bycie odpowiedzialnym.
Gdy już miałem ochotę zrealizować marzenie, uważniej niż zwykle przeglądałem oferty na portalu aukcyjnym. Pojechałem oglądać tego:

Cukierek, 55tys. przebiegu, z wad jedynie malowany tylny błotnik. Kompletna dokumentacja no i te tablice rejestracyjne. Auto od 1991 roku stało w garażu pod kocem jedynie przepalane. Przygotowałem się profesjonalnie, przy oględzinach byłem upierdliwy, czepiający, sprawdzałem wszystko co mogło by wymagać wymiany i powiększyć kwotę zakupu, która wynosiła 7 tysięcy złotych. Nie ukrywałem, że fiat jest we wspaniałym stanie. Wkurzyłem jednak dziadka-pierwszego właściciela, a gdy powiedziałem, że mam 6 tysięcy i tyle daję, burknął „nie” i na tym skończyliśmy. W tym roku widziałem fiacika na allegro wystawianego przez kolejnego właściciela za 10 tysięcy, obecnie jest zdaje się w Częstochowie. Dobrze się chyba stało, bo nie chciałem brązowego fiata, a lakierowanie auta niedotkniętego przez rdzę i lakiernika-blacharza-akrobatę było by niszczeniem jego wyjątkowości. I tu przechodzimy do mojego zakupu. Niedługo potem pojawił się w moim Piotrkowie fiat z dobrego rocznika i w ładnym kolorze. Na aukcji zamazane były tablice rejestracyjne, ale po szczegółach skojarzyłem, że to ten:

Właściwie to kupiłem go dla tych czarnych blach. Podczas oględzin sprawdziłem tylko czy nie jest to składak spawany z niewiadomo czego, czy jest zdolny do jazdy i które elementy ma nieoryginalne. Widziałem ogromne wykwity rdzy i dziurę w podłodze, wymieniany pas i błotniki, ale chciałem, chciałem mieć coś na czym mogę się nauczyć obsługi i napraw, bez stresu o skaleczenie czy zniszczenie ideału. 1000zł i jest. Mimo ostatniego przeglądu w 2004 i równie starych płynów, przewodów, opon d124 w moim wieku, pokonałem bez problemów trasę do Łodzi i z powrotem. Na zimę fiat wylądował w garażu. Wiosną, choć nie planowałem, oczywiście zmieniłem zdanie i obecnie trwa remont, choć odrobinę dziki. Tyle zostało z odpowiedzialności.
Zdjęcia:
tylko pasjonaci mają wyczyszczone pod znaczkiem:

w uszczelce tylnej szyby (wymienianej) zachował się fragment metki: Vitrobud, Huta Szkła Kunice:

Tak wygląda łączenie z dachem po wymianie błotnika:

Niewymagająca wymiany podsufitka:

Czy mi się wydaje, czy widać ślad wąskich tablic? (37-93-WM):

Zuooo:

Wszystkie emblematy do wymiany, choć wkład przedniego znaczka był w bardzo dobrym stanie, opłaciło się zbierać klamoty w dawnych dobrych czasach – koszt poniższego zestawu: 0zł, za „125p” musiałem zapłacić dziś 20zł:

Rozebrałem dziada sam, z pomocą świetnego fachowca

Tutaj oferta:
viewtopic.php?f=28&t=1515