Po przywiezieniu z czech owszem przeszedł małe przeistoczenie- zostały przerobione przednie błotniki i przedni pas na klasyka, odbudowana jedna podłużnica pod bagażnikiem i wstawione 2 łatki w podwoziu.
Niestety, ale to co było wtedy zrobione, a ja ,,młody i głupi"

nazywałem remontem, było w rzeczywistości przywróceniem stanu używalności i ładnego wyglądu. Sam nie umiałem jeszcze spawać, migomatu brak, więc blacharkę ogarniał znajomy mojego ojca, którego uważałem wtedy za guru blacharstwa. Dobrze że się z tego wyleczyłem, bo to co wtedy mi narobił przy aucie, jest teraz dla mnie powodem do wstydu- spawanie na zakładkę, przerobienie przednich błotników po najmmniejszej linii oporu- dookoła lampy nie ma rantu tylko płaska blacha, no po prostu masakra.
Doszło do tego słuchanie jego porad w stylu- ,,szpachluj tylko na gołą blachę, bo lepiej się trzyma".Skończyło się na wychodzących purchlach rdzy spod szpachli, popękanych spawach itp. W zeszłym roku podreperowałem trochę ten przedni pas żeby był gładki a nie górzysty, i porobiłem troszkę zaprawek, ale to było tylko ze względu na nowożeńców, których miałem zawieść do ślubu.
Teraz gdy dorosłem (czyt.nauczyłem się wiele na własnych błędach), chcę zimą zrobić to wszystko na najwyższy poziom, chociażby ze względu na swój ślub w sierpniu '14. Po drugie, skoro zajmuję się renowacją starych autek, to nie wypada jeździć stuclem, bo napewno nie jest to reklama dla mojej działalności
Tak fiacik wyglądał po przywiezieniu z czeskiej Pragi w grudniu 2008:



Pracowałem wtedy jako stażysta w firmie sprzedającej sprzęt rolniczy.Oczywiście jako głupi młodzian najpierw auto wylicytowałem na czeskim odpowiedniku allegro, a później myślałem nad kasą.
Ostatecznie auto z przywiezieniem do domu kosztowało mnie ok 1200zł- sam samochód 200 euro
